poniedziałek, 14 marca 2016

Masz już Przepis na bieganie! Ciekawa pozycja do przeczytania


Jako że biegam już jakiś czas do wszelkich publikacji z nim związanych podchodzę z dużym dystansem. Jednak książka zainteresowała mnie ponieważ według opisu traktować miała również o diecie, a to akurat coś dla mnie ponieważ ciągle poszukuję sposobu by odżywiać się lepiej.


Autorką książki okazała się również biegaczka Małgorzata Majewska, która właśnie przez to że biega zmieniła swoje podejście do odżywiania i do planowania życia. Bo nie oszukujmy się, jeśli chcemy biegać na poważnie musimy przemeblować całe swoje życie. 
Przekazuje w niej w prosty i przyswajalny sposób całą wiedzę na temat składników odżywczych, które są niezbędne by biegać wydajnie, przyjemnie, a co najważniejsze z zachowaniem zdrowia. Podpowiada co jeść przed treningiem, w trakcie i po.
Porusza również kwestie tego jak odczytywać sygnały, które przekazuje nasz organizm o swoich potrzebach bądź problemach związanych z aktywnością ruchową jaką prowadzimy.
Napisana jest w ciekawej konwencji planu biegu czyli rozgrzewka, start, przyjemność z biegu, półmetek i meta. Wśród treści traktującej o aspektach żywieniowych, motywacyjnych i zdrowotnych pojawiają się przepisy na dania które są proste w przygotowaniu i zawierają wszystkie niezbędne składniki odżywcze.
Jest to książka, która rozjaśni wiele niewiadomych zarówno początkującym biegaczom, którzy mogą czuć się zagubieni w nowym świecie do którego właśnie wkroczyli, ale również tzw. starym wyjadaczom takim jak ja, którzy nadal szukają właściwej ścieżki jak najlepiej biegać i jeść by czerpać jak najwięcej z obu tych przyjemności.
Gorąco polecam! Książka napisana stylem i językiem łatwo przyswajalnym :-) 


niedziela, 13 marca 2016

Wanted! Biegasz? Stanik biegowy potrzebny od zaraz

List gończy:
co: stanik
marka: YajLee
model: Alice
kolor: czarny
rozmiar: M

Otrzymałam jakiś czas temu do przetestowania stanik sportowy wchodzącej na polski rynek marki YajLee. Ich oferta skierowana jest do aktywnych kobiet oraz tych, które potrzebują specjalnego wsparcia po operacjach piersi. My biegaczki wiemy jak bardzo istotną sprawą jest dobranie właściwego stanika biegowego tak by posiadanie atrybutu kobiecości jaką są piersi nie było problemem, a zaletą. Byśmy mogły w pełni korzystać z dobrodziejstw jakie daje nam regularne uprawianie sportu. Ale kilka słów o samym staniku.




Otrzymałam go genialnie zapakowanego w specjalny materiałowy woreczek ze ściągaczem, co jest fantastycznym rozwiązaniem do przechowywania bądź zabierania go w podróż.



W rozmiarówce brak jest konieczności wyboru wielkości miseczki, interesuje nas tylko obwód pod biustem.

Uszyty z dwuwarstwowego materiału poliestrowego wzbogaconego dla lepszej elastyczności elastanem.

Solidna bezszwowa konstrukcja i szerokie ramiączka oczywiście regulowane to główna zaleta tego modelu. 


Dzięki temu w czasie biegu stanik doskonale podtrzymuje nasz biust i nie musimy się martwić że coś nam ucieka czy się przesuwa. Pod biustem jest elastyczny pas, który idealnie przylega do ciała, zakończony regulowanym zapięciem na haftki, które by nie obcierały ciała został zabezpieczone miękką nakładką.





Dodatkowo same ramiączka tuż powyżej biustu wypełnione są czymś miękkim co sprawia, że właśnie w tym wrażliwym miejscu nie występują żadne obtarcia w trakcie biegu czy ćwiczeń. 


Biegałam w staniku 2 zimowe miesiące przez które pokonałam ponad 250 km. Jego budowa sprawiła, iż bardzo dobrze trzymał ciepło. Nie zarejestrowałam na ciele żadnych obtarć i czułam, że mój korpus jest bardzo dobrze usztywniony dzięki czemu mogłam zachować lepszą sylwetkę w czasie ruchu, a mój biust był na swoim miejscu.

Jestem bardzo zadowolona z tego modelu i mogę go polecić wszystkim kobietom, które dbając o swoją formę biegają bądź ćwiczą i w związku z tym potrzebują specjalnego wsparcia dla biustu.

Więcej o stanikach firmy YajLee możecie przeczytać tutaj

niedziela, 21 lutego 2016

Czy wiecie ...


że dziś są moje urodziny? Ale nie takie normalne tylko biegowe. Otóż równo 4 lata temu o godzinie 19.35, wyszłam w swoich nowiutkich i pierwszych butach biegowych, na debiutancką przebieżkę. 
Pamiętam, że padał wtedy topniejący śnieg prosto w twarz, ale nic to obiecałam mężowi że zacznę co też uczyniłam. Pierwszy dystans to ok 3 km bez zatrzymywania się, a potem już poszło samo i po 3 miesiącach regularnego biegania po ciążowej nadwadze nie było śladu, a nawet byłam szczuplejsza. O dziwo mnie to wciągnęło i pociągnęło lawinę zmian nie tylko fizycznych ale również osobowościowych i zawodowych :-)
Ale jak wiadmo nie zawsze było kolorowo i systematycznie. Raz nawet zaczynałam biegać od nowa, a było to równo 2 lata temu po 4 miesięcznej przerwie spowodowanej anemią i chronicznym problemem z drogami oddechowymi. Ale udało się :-)
Nie będę się tu rozpisywać, ale może małe podsumowanie tego co się wydarzyło przez 4 lata:
  •  wspaniała rodzina

  • przebiegnięte  5710 km
  • wypedałowane 1200 km
  • zużyte 7 par butów, a ósma w użyciu
  • 3 maratony
  • 8 półmaratonów
  • niezliczona liczba biegów na dystanie 5 i 10 km
  • powołanie Stowarzyszenia Zielona Góro Zacznij Biegać
  • wegetarianizm i racjonalne odżywianie


  • XII edycji spotkań biegowych
  • zorganizowanie 3 biegów charytatywnych
  • jeden start na prezydenta miasta - choć to chyba był najbardziej męczący w życiu bieg
  • specjalizacja zawodowa - buty biegowe
  • jeden wywiad w DDTVN
  • artykuł w Runner's Worls
  • i wiem że 

Tyle lat biegania to bardzo duża liczba ludzi, których spotkałam na swojej drodze. I tak jak w życiu, poznałam wielu wspaniałych od których wiele się nauczyłam, ale i wiele wilków w owczej skórze, których już wyczuwam na odległość. A rozpoznaje ich po zębach, gdy nieszczerze się uśmiechają ;-) Mimo to idę do przodu :-)

Za to wszystko dziękuję mojemu Mężowi :-) 

A jak świętuję dzisiejeszy dzień? A tak ...


i zamiast niedzielnego 23 kilometrowego wybiegania z koleżankami z sztafety, chodzę ubrana w pandę, ciepły szalik z gorącą herbatą i czosnkiem w kieszeni ...



 ale się chyba wykuruję ... kiedyś :-) Dzięki że ze mna jesteście :-)
Warto biegać! :-)

czwartek, 11 lutego 2016

Matka, biegaczka, prezes, ekspert, dyrektor ... kobieta ;-)

Czas się w końcu zebrać i napisać ale trudno kiedy tyle spraw wkoło i telefon wciąż buczy i Młody kręci się w tę i nazad bo ludzik w tablecie nie chce iść tam gdzie trzeba. A niestety Matka Rozbiegana na tych technologiach i grach się nie zna i cud że ma hitec-owego małżonka, który nadrabia i ratuje jej niekiedy skórę. Ja jestem tylko pospolitym ekspertem biegowym, mnie inetersują pianki, gumy i cholewki. Jak szukasz dobrych butów do biegania wal do mnie jak w dym :-)
Cóż więc się wydarzyło ostatnio? Moja pisanina miała być podsumowaniem roku ubiegłego. Czas nagli bo zaraz wiosna mnie zastanie w bamboszach ;-)
Rok 2015 nie był zły choć może biegowo nie najowocniejszy ale chyba daję radę bo jak endo podpowiada łącznie z jazdą na rowerze było tego 2464 km co w porównaniu z 2014 wcale tak blado nie wypada. No dobra ratuje mnie jazda na rowerze bo aż 600 km zrobiłam, nieważne że do pracy i że co dzień te same widoki ale kilometry to kilometry.
Niby dużo nie startowałam ale jak się tak zbierze wszystko do kupy to kilka medali się nazabierało. 



Były dwa maratony każdy kolejny gorszy czasowo od poprzedniego ;-) ale były no i oczywiście półmaraton w Pile z życóweczką i krótsze biegi też z nienajgorszymi czasami. Nawet puchary się przytrafiły. 



Ten większy to za bieganie jako NGO, a ten mniejszy to za nieprzeszkadzanie na boisku jak grają pfofesjonaliści :-) 
Najwięcej jednak to mi przybyło butów biegowych bo wpadłam w jakiś szał i nazbierałam dodatkowych 6 par :-)


Biorąc pod uwagę moje przerwy w bieganiu czy to spowodowane próbą zostania Prezydentem, upałami, zwykłym lenistwem czy działaniami organizatorskimi + nastawienie że biegam kiedy mogę, śmiało stwierdzam, że daję radę to wszystko ogarniać i jeszcze jakoś stoję na nogach :-)
W tym roku urodziłam też moje czwarte, a pierwsze biegowe dziecko w postaci Biegu Dobrych Mikołajów i zostałam pierwszy raz w życiu Dyrektorem :-) 

 
W dziecko owo to był trudny orzech do zgryzienia i aż mi się po nocach śniło jak zalicza wywrotki :-) ale suma sumarum udało się dzięki dobrym ludziom, których spotkałam na swojej drodze, a mianowicie Radkowi, Ani, Lili ale również tym którzy są przy mnie od jakiegoś czasu a którzy jak również i tym razem nie zawiedli Emi, Asie aż trzy, Łucja, Natalia, Julia, Agnieszka, Mariusze, Marcin, Janek i moje XII-tki na które zawsze mogę liczyć :-) Bieg się odbył, zebrał świetne recenzje i udało się zebrać 10 tysięcy złotych dla Świetlicy Gniazdo. 




Ale po jego zakończeniu długo ryczałam i odpoczywałam nim zeszło ze mnie całe napięcie. Ale złożyłam już projekt na tegoroczny bieg i udało się pozyskać pewną kwotę na start.
Dzieci rosną jak na drożdzach i się świetnie rozwijają głównie artystycznie czyli śpiewają, malują i grają w teatrze. I pewnie nie do końca poważnie traktują swoją mamę rozbieganą i zabieganą, która jeszcze na dodatek próbuje je zdrowo żywić i serwuje im ciągle jakieś eksperymenty. 



Bo to albo sernik bez sera, albo kotlet bez mięsa, cukier z kokosa i ciągle te opary mielonych ziaren. Ostatnio od najstarszej córki usłyszałam, że jestem dziwna bo np. jem ziemię. No fakt może to faktycznie normalne nie jest, ale w sumie względem kogo ja się pytam? nie ma się co ograniczać:-) Może i jestem freek, ale próbuję za wczasu zrobić coś by dłużej i zdrowiej żyć i by dzieciom zaszczepić jakieś dobre wzorce.


 
To by chyba było na tyle jeśli chodzi o podumowanie 2015 roku bo w 2016 wbiegłam już z impetem. Zdążyłam już zorganizować z ekipą ZGZB bieg "Policz się z cukrzycą" w ramach WOŚP.



I właśnie organizujemy Bieg Charytatywny-Zbieramy dla Kamy "Pobiegnij Siódemkę", który już w najbliższą walentynkową niedzielę. Mamy już doświadczenie w oraganizowaniu biegów w dwa tygodnie, nieźli z nas wariaci. Oczywiście bez wsparcia władz miasta i pozytywnych ludzi nic by się nie udało.

 
A plany biegowe na ten rok?
Już 20 lutego XIII edycja ZGZB, a za 2 tygodnie II Ultramaraton Nowe Granice i moja sztafeta Poliesterladies będzie biec 103 km wokół Zielonej Góry. W kwietniu półmaraton w Legnicy, a w maju sztafeta XLPL Ekiden w Poznaniu.
Mam też kilka innch planów, których narazie nie będę zdradzała :-)
Chyba się nie będę nudzić :-) 

 

środa, 7 października 2015

Jak Pan może Panie Maratonie ...


Znacie ten wierszyk Jana Brzechwy "Pomidor" i powtarzane w nim zdanie "Jak pan może panie pomidorze ..."?  
Tak mi się skojarzyło w związku z moim sobotnim maratonem w Lubsku.
Ludzie piszą, dzwonią, pytają zdziwieni faktem, że nie wrzuciłam na FB nic o moim kolejnym osiągnięciu, jakim miał być trzeci w życiu maraton. A ja nie wiem czy jest się czym chwalić? Czy powinnam się wstydzić słabego wyniku, czy cieszyć z sukcesu jakim było jego ukończenie, mimo potwornego bólu od 26 km. A było to tak ... brzmi prawie jak bajka, ale nie była może bardziej tragikomedia ;-) 


Chyba zawiniła brawura jak u łamiących przepisy kierowców, po prostu za szybko biegłam pierwsze 25 km ... miałam chrapkę na życiówkę i może jakieś pudło bo tylko 5 kobiet. Suma summarum przez 24 km byłam druga i już widziałam oczyma wyobraźni ten puchar, a kolejna zawodniczka jakiś kilometr za mną. I co i dupa, nagle na 26 km zaczęłam rodzić łydkami. Tak dokładnie nie piszę głupot, każda kobieta która jest mamą wie o co mi chodzi, przypominając sobie skurcze porodowe. Pojawiają się, rozlewają i nagle znikają. I tak też było z moimi łydkami. Na początku myślałam, że to jakoś przejdzie, rozbiegam ale ból i skurcz był tak silny, że aż mi nogi wykręcało. Wszak mogłam się poddać, ale jak kolejne zawodniczki mnie wyprzedziły stwierdziłam że już mam to gdzieś i skoro coś zaczęłam to to skończę bo mam  na to 6 godzin. I tak naprzemiennie biegłam i maszerowałam. Nawet się wycwaniłam bo biegłam do momentu pierwszego symptomu skurczu, potem przechodziłam w marsz i jak sobie poszedł znów zaczynałam biec. I tak przez 16 km i 195 metrów. No był to nie lada wysiłek, myślę że nawet większy niż gdybym zasuwała 5.50 na km. Skończyłam ostatecznie na 4 miejscu wśród kobiet z czasem 4:47:51 czyli o 22 minuty gorzej niż na debiucie maratońskim. Widać jest progres ... chyba w marszobiegu ;-)


42 km przemyśleń, no dobra może 16 nad tym czy to całe bieganie maratonów ma sens. I wniosek jeden ... nie ma. Przynajmniej nie na tym etapie życia, po prostu z braku czasu na treningi biegowe, siłowe myślę, że czas jest by dać sobie spokój i skupić się na tym co wychodzi i w czym są postępy, a co nie wymaga aż tyle czasu czyli na półmaratonach.
Na tym zakończę mój wywód i uspakajam ludzi dobrze mi życzących, którzy boją się że przestanę biegać bo jedyny i słuszny cel to maraton ... spokojna głowa  ... nie przestanę ... będę trwać na swoich warunkach jak najbardziej słusznych i nie podważalnych. Dziękuję za uwagę ... tu pisałam ja RozbieganaMama :-)


środa, 16 września 2015

Szczęście, harmonia i walka

Po ostatnim poście pojawiły się miłe komentarze i rozmowy, które utwierdziły mnie w moich przemyśleniach. Mam nadzieję że dziewczyny się nie obrażą gdy je zacytuję :-)
A - "Karola, pisz...bo milo sie czyta:-) a bieganie... to tak jak u mnie, jest czas to jest trening,a jak go nie ma to trudno,włosów z głowy rwac nie będe, a inni niech realizuja swoje plany treningowe i słuchają trenerow znawcow od wszystkiego .najwazniejsze w tym wszystkim jest to co robimy dla siebie,a nie zeby rywalizowac o super czasy z innymi .pozdro"
E - "tez tak miałam nie umiałam wybrać z poczatku a potem doszłam do tych samych wniosków co ty - bieganie to pozycja pośledniejsza niż dom i dzieci:) ale zawodowstwo zostawmy zawodowcom my jesteśmy "amatorki- sympatyczki "biegania i już Ale wiesz co ? i tak dobrze że wogóle zaczęłyśmy, MAMY TO!"
I faktycznie pewnie wiele kobiet biegaczek ma wątpliowości bo w końcu znalazły coś co stało się pasją, co poprawia samopoczucie i wygląd, co daje wyniki. Pojawia się kolejne pytanie zaczęłam za wcześnie czy za późno? Ale tak jak napisała E najważniejsze, że MAMY TO :-)
Zatem skoro to mam to będę z tego korzystać :-) Z tej okazji pobiegałam wczoraj 14 km stwierdzając, że jest forma na maraton. Trzeba tylko z 2 kg zrzucić, porzucając chlebek, czekoladki i inne takie dziwne rzeczy, przeprosić się z jagłą i troszkę powalczyć :-)
Hasła przewodnie na najbliższy czas to 







piątek, 11 września 2015

Czas, bieganie i pisanie towarem luksusowym



Czy jestem jeszcze blogerką? Nie wiem. Zastanawiałam się nawet czy przedłużać hosting strony, ale koleżanka Ewa wymownie zasugerowała żebym się niewygłupiała i nie zamykała strony. Mam stale przemyślenia, które mogły by zostać przelane na "papier", pomysły które mogły by zostać urzeczywistnione jednak tak się nie dzieje. Nie mam czasu, a po pracy już siły i chęci by jeszcze otwierać laptopa i pisać. Wolę ten czas poświęcić by posiedzieć z dzieciakami po tym jak nie widzę ich przez cały dzień. Czy to dobrze? Raczej tak bo dzieciaki są zadowolone i to jest chyba najważniejsze choć męczy mnie brak realizowania się w pisaniu, co tak bardzo lubiłam i co mam nadzieje było też z pożytkiem dla innych. Cóż z tym począć? Zaplanować i wpisać do kalendarza " wtorek 21.30 - wpis na bloga"? A jeśli wtedy w głowie będzie pustka?  No nic coś z tym muszę zrobić, wprowadzić jakąś systematyczność przelewania myśli.

Czy jestem jeszcze rozbiegana? Bieganie stało się luksusem na który nie zawsze już mogę sobie pozwolić, a może dotarło do mnie że kolejność nie powinna być bieganie i cała reszta, tylko cała reszta i bieganie jako odskocznia od całej reszty, by zachować zdrowie fizyczne, psychiczne no i oczywiście figurę.
Zdarzyło się nawet ostatnio że zrobiłam sobie chwilę przezrwy od biegania i niebyła to regeneracja pomaratońska bo maraton dopiero przede mną, ale najzwyczajniej w świecie się wypaliłam i "flaki mi się wywracały" jak myślałam o treningu. Przestało mnie to cieszyć i relkasować. Ale odpoczełam i z nową energią wskoczyłam w buty, zrobiłam samotnie przedmaratońską 30-tkę i życiówkę w półmaratonie w Pile, łamiąc w końcu 2 godziny i to o 5 minut. 
Zatem wniosek bieganie jak ubranie, trzeba go dopasować do siebie i swojego życia, nie oglądać się na plany treningowe za wszelką cenę, nieosiągalne terminy treningów i rady pseudo trenerów. Trzeba robić to tak, by czerpać z tego jak najwięcej i nie dać się zwariować w biciu rekordów i prześciganiu innych.

Fot. Dominika Klamecka
Więc kim jestem? Na pewno jestem sobą, Karolą mamą trójki moich dzieciaczków, żoną mojego męża, która ciągle uczy się na swoich błędach, której życie ma wiele zwrotów bo nie znosi próżni i wszystkiego w życiu chce spróbować bo chyba o to chodzi.


Wpis raz na 4 miesiące ... masakra