Po
wczorajszej - na szczęście - udaremnionej próbie opanowania mojego
ciała przez podłą grypę i dzisiejszej walce z poczuciem
zmarźniętych stóp i przysłowiowym "nie chce mi się"
zmobilizowałam się w końcu i Karola biegaczka narodziła się
ponownie niczym feniks z popiołów :-) piękna pogoda, porządne tempo
i od razu żyje się lepiej :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz