piątek, 10 stycznia 2014

Coś się kończy, a coś się zaczyna





Rzeczywistość często weryfikuje nasze plany i oczekiwania, a w moim przypadku dość często … użyła bym nawet określenia za często. Skąd taki wniosek? Otóż znów zaczynam wszystko od nowa w sferze życia zawodowego, oczywiście tego “kasogennego”. A w zasadzie już zaczęłam w grudniu. Jednakże teraz, nastąpiło definitywne zamknięcie poprzedniego rozdziału, pod tytułem “gabinet masażu”, z chwilą zdania kluczy do lokalu. Czy jest mi smutno? Może troszkę. Czy będę za tym tęsknić? Na pewno, bo w końcu stworzyłam to sama od podstaw i się w tym realizowałam. Ale tragedii nie ma, chyba się już przyzwyczaiłam, że średnio raz w roku zaczynam pisać kolejny chapter. O czym będzie kolejny? Myślę że, nie będzie to nic na tyle fascynującego - jeśli chodzi o płatną sferę - by się o tym jakoś rozpisywać. Najważniejsze, że będę się rozwijać i liznę trochę języka, choć nie koniecznie jakiegoś popularnego - aczkolwiek zabawnego ;-). Jednak to zawsze nowe umiejętności. Zatem coś się skończyło, a coś się zaczęło. A co trwa ciągle i nieprzerwanie? Oczywiście bieganie. Choć w ubiegłym roku stan mojego zdrowia mnie nie rozpieszczał, a rzekła bym nawet że nieźle dał mi w kość, nie poddałam się. Momentami czułam się jak słabeusz, nie mogąc ruszyć ręką czy nogą. Słabeusz, który nie jest w stanie przebiec 2-3 kilometrów. Słabeusz który sprawił, że sama straciłam w swoich oczach. Kobiety są jednak dla siebie zbyt surowe. Ale to już za mną ;-) Z ostatniej infekcji wyleczyłam się, systematycznymi niezbyt długimi wybieganiami i ot co jestem zdrowa. Oczywiście póki co, bo nie liczę na zbytnią łaskawość losu. A jako posiadaczka trójki pociech, uczęszcząjacych do przybytków opiekuńczych, jestem narażona na “cichaczowe” ataki zarazków. Muszę teraz nadgonić z formą, bo moje plany na Poznań Maraton 2014 zaczynają mi uciekać i mogą się okazać tylko niedoścignionym marzeniem. Ukisiłam sobie prozdrowotny, aromatyczny barszczyk na odporność i będę się nim raczyć przez całą zimę ;-) Zatem do dzieła! Buty na nogi i pióro w rękę ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz