zaginał
rano, akurat gdy przebierałam się w strój do biegania, bo
planowałam poranną szósteczkę. Pobiegłyśmy więc do szkoły go
szukać i skończyło się na czwóreczce z haczykiem w tempie
ekspresowym, by zdążyć przed wyjściem męża do pracy.
Nie jestem zadowolona z biegu bo plan na martwy sezon był taki aby biegać wolniej, w celu obniżenia Hr biegowego z 178 do 148. A dziś to pewnie z 200 miałam, gdy pierwszy kilometr - choć z górki - przebiegłam w 4.30 ...masakra ...dobrze, że pulsometru nie wzięłam bo by piszczał jak oszalały ;-(
Nie jestem zadowolona z biegu bo plan na martwy sezon był taki aby biegać wolniej, w celu obniżenia Hr biegowego z 178 do 148. A dziś to pewnie z 200 miałam, gdy pierwszy kilometr - choć z górki - przebiegłam w 4.30 ...masakra ...dobrze, że pulsometru nie wzięłam bo by piszczał jak oszalały ;-(
Ale
najważniejsze że mundurek się znalazł, wisiał biedny i samotny w
szatni gimnastycznej. Biegnąc myślałam o tej sytuacji i o tym że
moja córka nie dba o niego, zresztą ja też nie bo go do tej pory nie
podpisałam. Przyszedł mi wówczas do głowy pewien pomysł. Postanowiłam
przeprowadzić personifikację mundurka i napisać dla córki
opowiadanie o nim. Może gdy nabierze ludzkich cech z uczuciami
zacznie go szanować. Tak więc ożywiłam mundurki i sprawiłam, że
potrafią dyskutować i przeprowadzać szkolenia, ale także
sukienki, które mają dużo do powiedzenia o świecie ;-) No nic
zobaczymy co z tego wyjdzie ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz