wtorek, 16 kwietnia 2013

13 jednak nie pechowy czyli egzaminowobiegowoimprezowa sobota

Cały tydzień przed Półmaratonem próbowałam doprowadzić do ładu moje łydki, głównie przez masaże i pozytywne myślenie. Starałam się też uczyć do egzaminu z masażu jedna jakimś cudem ciągle coś innego było do roboty. Wynajdowałam sobie tematy zastępcze - cóż wychodzi na to że chyba jestem już za stara na kucie teorii ;-)
Niemniej jednak sobota nadeszła szybko. Wstałam o 6 rano by zacząć gotować kaszę jaglaną i plan był jeszcze na powtórzenie materiału przy kawce. Kasza się udała z rodzynkami i bananami była pyszna. Choć oczywiście było słychać głosy sprzeciwu np. Tosi „ kasia ...bleeee ...nie ce” I co zrobisz nic nie zrobisz … ;-)
Po śniadaniu jakimś cudem udało się zapakować sprawnie ekipę do auta na rozwózkę logistyczną po babciach i ciociach no i oczywiście mnie na egzamin.
Gdy dotarłam do OHP-u wraz z innymi koleżankami w końcu ubrane i to nie w dres chyba wprawiłyśmy naszych panów w osłupienie na tyle że jeden z nich na sam koniec nagrabił sobie mówiąc „ nasze dziewczyny to wyglądają lepiej ubrane niż rozebrane” hahaha ;-D
Wszystkim humory dopisywały i egzamin odbył się w dość zabawnych okolicznościach ale nie będę zdradzać wszystkich szczegółów bo chyba nie wypada ;-) Niemniej jednak jak się wczoraj dowiedzieliśmy wszyscy zdali na piątki, a były nawet dwie szóstki tak się obkuli co poniektórzy. Tak więc czekam na certyfikat by oprawić go w ramkę ;-)
A oto cała grupamasazuzg

Po egzaminie wszyscy pojechali się bawić do miasta choć była godzina 10 rano - ale coś tam było otwarte jak się okazało – a ja pojechałam na mój XI Półmaraton Przytok czyli moją drugą połówkę w życiu. Tym razem biegłam sama bo mąż obiecał że pobiegnie ze mną tylko mój pierwszy półmaraton.  
Na starcie pojawiła się nasza gwiazdka Klara, której zadedykowaliśmy ten bieg.


Punkt 11 padł strzał rozpoczynający bieg i 367 biegaczek i biegaczy wystartowało w biegu na 21,094 km trasą Przytok – Droszków – Czarna – Zabór – Łaz – Przytok.


Trasa nie należy donajłatwiejszych a wręcz zaliczana jest do biegów górskich. Myślę że słusznie.
Na początku trasy spotkałam koleżankę z podstawówki Dorotę. Ostatni raz widziałyśmy się 8 lat temu i spotkałyśmy się właśnie na starcie i biegłyśmy razem przez 12 km. To był jej debiut. Dała radę dzielna dziewczyna ;-)


Generalnie biegło mi się dobrze łydki o dziwo mnie nie bolały, ściany nie było - bo wiadomo że ściana to ściema – ale między 18 a 19 km spadł deszcz zawiało mocno i zrobiło się zimno. Motywacja spadła. Ale wtedy spotkałam na trasie pana z Poznania - okazało się że zna RozbieganąMamę ;-) - który przyjeżdża na nasze lubuskie biegi. Jego towarzystwo i rozmowa pomogły mi jakoś dotrzeć na metę w czasie brutto 2h 7 min i 14 sekund.  Bardzo dziękuję ;-)

To o dwie minuty gorzej niż na debiucie we wrześniu ale i ta po tej piekielnej zimie nastawiałam się na 2:15. Więc jest cool.
Może trochę o wsparciu i dopingu. I tutaj miałam debiut. Było fantastycznie. Wiecie co? Znajomi, współbiegacze że tak ich nazwę jeżdżący na rowerach po całej trasie służący pomocą robiący zdjęcia. Łucja, Ewa, Czarek wielkie dzięki byliście super.


Nie zapomnę oczywiście o Trenejro Dariuszu zwanym inaczej „człowiekiem z gwizdkiem” Dzięki Darek - to ten pan w czerwonej koszulce Drużyna Szpiku
No i ogromne podziękowania dla New Speak Team która przygotowała specjalną tablicę z naszym nazwiskiem czyli Michalczaki - Guys you are great!!!

A na mecie co?

Mąż mnie tak ścisnął że zabrakło mi powietrza



Dostałam piękny bukiet od Klary 

Poznałam w końcu Edytę inna rozbieganamamę z którą do tej pory tylko mailowałam i fejsowałam, a która również przyłączyła się do naszej akcji i pobiegła w koszulce dla Klary.


A teraz inni debiutanci z Drużyny Gazety:

Julia


Radek


Janusz



A teraz żartobliwie ... nie mogłam się powstrzymać ...ale trzeba sobie kliknąć żeby przeczytać co myśli Karola i Czarek





A po biegu … hmmm po biegu dotarłam na imprezę grupymasażuzg, ale o tym pisać nie będę i zdjęć też nie zamieszczę bo było jak to się mówi „grubo” ;-)

2 komentarze:

  1. Fajna sprawa taki maraton(tylko nie taki jak w Bostonie)! Gratuluję wytrwałości i wyników!A ja idę zaraz na kijki:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczna relacja :-) Gratulacje jeszcze raz, z dwóch powodów! No i komiksy powinnaś pisać...

    OdpowiedzUsuń