piątek, 1 marca 2013

I wszystko już w normie ...

emocje opadły, wróciłam do domu i dzieciaczki też z dwudniowych wakacji u babci. Ale stres dał jeszcze wczoraj o sobie znać bo wieczorem dostałam gorączkę, ale chyba zdusiłam w zarodku. A dziś dzień jak co dzień, zakupy gotowanie zupki, mój 14-to miesięczny synek odkurzył mi dom a zraz idę po córkę do przedszkola. A późnym popołudniem uczta, pizza prosto z pieca - elektrycznego- na pocieszenie dla mojej najstarszej latorośli że bidulka chora i na występy gościnne do Warszawy z mamą jechać nie mogła.
Wieczorem mała przebieżka dla rozluźnienia i relacja z wyprawy do napisania tak więc zapraszam do lektury i oczywiście wszystkich chętnych z Zielonej Góry i okolic na trening na Sulechowską jutro o 9.30 ;-)

1 komentarz:

  1. Żeby tak Maluszek jak urośnie też pomagał mamusi:), bo z doświadczenia wiem, że później to różnie bywa:)Szybkiego powrotu do zdrowia dla córci!Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń