środa, 13 lutego 2013

Gdy otworzyłam drzwi łazienki ...


moim oczom ukazał się mężczyzna mojego życia zwijający się niczym w bólach porodowych. Żal mi się go zrobiło choć przez głowę przebiegła mi myśl „teraz wiesz co czułam te trzy razy”. Druga myśl była taka że „jestem wredna”, a trzecia „helloł – niczym z Mariolki - no bo przecież jestem wredna”. Nie mniej jednak okazało się że to nerki i trzeba jechać na pogotowie. I tak rozpoczął się okres pod tytułem „szpital w domu”, który zresztą trwa do dzisiaj. Nie wspominając już świątecznego zapalenia płuc mojego syna teraz była tylko kamica nerkowa – zalecenie lekarskie: pić dużo piwa - i podwójna ospa czyli fioletowo mi. I jak tu znaleźć czas na bieganie? Cóż biegałam i biegam prawie po nocy biorąc pod uwagę porę roku. Ale daję radę i nie robię sobie wymówek że śnieg, że ciemno przecież to bezpieczne miasto. Jedyne przed czym czuję respekt to pies na trasie. Nie ufam żadnemu od razu się zatrzymuję i udaję że idę. Dają się nabrać ;-)
Na dodatek żeby przypadkiem nadmiernie się nie nudzić postanowiłam się dokształcić, a raczej przekształcić czy przekwalifikować i rozpoczęłam zawodowy kurs masażu klasycznego. Tak więc każdą sobotę spędzam teraz przy stole do masażu, próbując postawić na nogi mojego zdrowego „pacjenta” aplikując mu głaskanie, ugniatanie, rolowanie i miotełkowanie na jego wyimaginowane jednostki chorobowe. Pacjent miewa się dobrze i póki co nie zgłaszał reklamacji. Zabawną rzeczą jest to co robiłam przez pierwszy tydzień po rozpoczęciu kursu, gdy dowiedziałam się że mam w sobie coś takiego jak przyczepy. Mianowicie całymi godzinami próbowałam na sobie wymacać kolce, nadkłykcie, guzowatości i talerze. Aż narobiłam sobie siniaków. 
Jest fajnie, ale czeka mnie egzamin 27 kwietnia nad czym ubolewam nie żebym się bała, ale wypada on w dniu Jorge Crossu w Czerwieńsku na który tak się nastawiałam.
Teraz za to siedzę i kombinuję jak tu połączyć zielonogórskiego Kopernika – SP 7 - z Facebookiem, pralnią chemiczną, mundurkami szkolnymi i Sherlockiem Holmesem. Ciężki orzech do zgryzienia a ja nie lubię orzechów więc będę musiała go jakoś przełknąć. Zatem działam ...jeśli ktoś miałby jakieś propozycje na temat ciekawego mixu chętnie skorzystam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz