czwartek, 29 listopada 2012

Wielka twarz Mikołaja ...

patrzyła na mnie wczoraj gdy przebiegałam koło Ekonomika, miałam na uszach słuchawki i leciało właśnie Gotye kawałek z "facetem w ścianie" jak to mówi moja najstarsza latorośl. I co wtedy sobie uświadomiłam? Właśnie to, że czas mnie goni bo dopiero co słuchałam tej piosenki biegnąc w maju o 6 rano w stronę wschodzącego słońca, w krótkich spodenkach. A tu co Mikołaj już na nas napada i biegamy w nausznikach softshell-ach i rękawiczkach z poupychanymi chusteczkami. Choć z drugiej strony przybliża nas to do wiosny, zatem byle by do Nowego Roku a potem już z górki ;-)
Miałam ostatnio w domu szpital i tak się opiekowałam chorymi, że nieomal stałam się jednym z nich. Na szczęście 15-to kilometrowy cross postawił mnie na nogi. Przy okazji zobaczyłam na przykładzie męża, co się dzieje gdy biegacz przestaje biegać i robi sobie nieumiejętne roztrenowanie. I co się dzieje? Otóż to że zarazki zaczynają cichaczem atakować i w końcu ląduje się z gorączką na tygodniowym L4. A co można robić na takim L4? Otóż można sobie troszkę pojęczeć ku uciesze żony, której właśnie tego do szczęścia potrzeba ;-)
Co do planu treningowego "10 km poniżej 45 minut na wiosnę" ;-) jest nieźle choć ciężko biega się 8 km o 22 wieczorem, ludzie dziwnie na mnie patrzą z miną mówiącą "w domu siedzieć, a nie po nocy po ulicach się szlajać i normalnych ludzi straszyć" ;-) Och jak ja to uwielbiam, gdy tak cichutko biegnę za kimś zamyślonym i nagle przebiegnę przed nim to czasem aż podskoczy ;-D Kolega ostatnio zaproponował, żeby efekt przestraszenia był lepszy biegać w narciarskiej kominiarce i mijając delikwenta wypowiedzieć magiczne słowa "dobry wieczór poproszę o portfel" ;-D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz