według autorskiego przepisu z groszkiem ptysiowym to był dzisiejszy pomysł na obiadokolację po wczorajszej rozpuście. Choć i tak przez cały dzień podjadałam słodkości jak Puchatek małe co nieco, ale to chyba jakiś deficyt energetyczny ;-) na szczęście brzuszek ciągle płaski ...hmmm może to zasługa 100 brzuszków z 10-cio kilogramowym obciążeniem w postaci zębiastego Maksia ;-)
Ale
i tak jestem zadowolona z wczorajszego biegu ;-) do półmaratonu zabrakło mi zaledwie lub aż 4 km, ale czuję się wyśmienicie w porównaniu do samopoczucia po Zielonogórskiej Połówce ...nic mnie nie boli ;-)
Niestety mój mąż nabawił się kontuzji Achillesa i robi sobie przerwę w bieganiu ;-( zobaczymy jak długo wytrzyma ;-)
Aha geterki i nauszniki zamówione, zapłacone i czekam na paczuszkę ;-)
Przepis na zupkę w Biegając po kuchni
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz