Się
udało i 30 km przeleciało ale ... nie było łatwo. Po wczorajszym
kiepskim samopoczuciu, mąż sugerował żebym sobie odpuściła i
lepiej odpoczęła. Czego oczywiście nie zrobiłam :-) tylko się
najadłam, wyspałam porządnie, upiekłam ciasto dla współtowarzyszy
"niedoli", rano śniadanko, kawka i ruszyliśmy :-) 30 km z
interwałami z czego 4 przypadały po 22 km więc był hardcore
wykrzesać z siebie coś poniżej 6'00 :-) ostatnie 1,5 km ciągnęły
się w nieskończoność ale w końcu się skończyły :-) czuje się
dobrze, ogólnie lekko obolała tylko i strasznie chce mi się pić
:-) ale mega szczęśliwa że już bliżej niż dalej ...





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz