w kuchni, którą wpierw posprzątała a potem zaczęła wymyślać jakby tu nabrudzić. Zatem upiekła wpierw pizze, a potem jabłecznik. Wszystko pomiędzy biegającymi, pełzającymi, skaczącymi i krzyczącymi dzieciami. Nie wszystko wyszło tak jak trzeba znaczy, że nie był to dobry dzień na twórczość kulinarną. Zmęczona zatem przysiadła na stołeczku niczym Kopciuszek kocmołuszek tylko typ obuwia się nie zgadzał.
Pomyślała, podumała i ucieszyła się, że tydzień roboczy kończy się już jutro, a od poniedziałku znów weekend przez pełnych pięć dni od 8 do 17. Stwierdziła też że jest taka zmęczona, że chyba pójdzie pobiegać. Takie 6 km powinno postawić ją na nogi ;-)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz