Mógłby
powiedzieć jeden z prowadzących telewizję śniadaniową. Za chwilę
dowiecie się dlaczego ;-)
Miasto
od rana spowite było mgłą niczym z horroru pt „Mgła” tylko
bez potworów i drastycznych scen. Gdy dotarłam na stadion o 9.04
zobaczyłam taki obrazek.
Mogłam
tylko zgadywać kto dzielnie przedziera się przez to mleko na 25
minut przed planowanym wielkim finałem I Edycji Trening Pumy Zielona
Góra zacznij biegać;-) Z każdą minutą pojawiało się coraz
więcej uczestników, a wraz z nimi – odnośnie dowiedzenia się dlaczego Dzień Dobry Zielona Góro – ekipa Dzień Dobry TVN, która
przybyła by zrobić materiał filmowy o Rozbieganej Mamie czyli o
mnie ;-)
Było
trochę zamieszania, śmiechów, chichów, mikrofonów i goniącego
nas kamerzysty.
Najważniejsze
że finał się odbył, wszyscy bez wyjątku zdali egzamin bo
przebiegli 30 minut bez zatrzymywania się :-) Bieg był
entuzjastyczny, wesoły, pełen rozmów i kilku śnieżnych kul.
Były dyplomy i lizaki, a trener Dariusz – który chciał mnie
udusić z powodu wkręcenia go przed kamerę – dostał medal za
swoje zasługi na polu krzewienia miłości do biegania. Zdecydowanie
się należało! :-)
Gdy
wszyscy finaliści udali się na zasłużone śniadanko ja z ekipą pojechałam
do domu na kręceni reszty żywota Rozbieganej Mamy. Muszę
powiedzieć że bycie celebrytą musi być szalenie trudne te
wszystkie duble, ujęcia, wywiady … masakra ;-)
Niemniej
jednak ekipa przepędziła mnie trochę po Szosie Kisielińskiej, trochę po osiedlowym lesie i zrobiła ze mną wywiad ;-) Wniosek nr
1 – może będzie też nr 2 - udawane bieganie bardziej męczy bo
ok 11.30 miałam mroczki przed oczami ;-)
Z
tymi mroczkami i ekipą rzecz jasna udałam się do mojego domu by
nakręcić ostatni etap materiału czyli jak Rozbiegana Mama mieszka
i żyje, w tej swojej rozbieganej codzienności. Dzieciaki i kot z
wyjątkiem najstarszej latorośli – która wybrała urodziny
koleżanki ponad telewizyjną sławę – przywitały gości w
wielkimi walizami entuzjastycznie. Tosienka uznała że nic się nie
zmieniło i tak samo jak zwykle rozlewała mleko i jeździła na
swoim aucie zapakowanym słodyczami. Maks jak to Maks tuptał to tu
to tam i został nazwany przez pana operatora Stefanem ;-)
Scenariusz
został zrealizowany – nie będę zdradzać szczegółów bo
wszystkiego dowiecie się podczas wielkiej premiery – i ekipa
pojechała, a Karola ze zmęczeniem wylądowała w piżamie w łóżku
na 3 godzinną drzemkę regeneracyjną ;-)
Niesamowite
doświadczenie ...nieporównywalne z czymś co mi się przytrafiło
do tej pory ;-)
Mam
nadzieję, że przełoży się to na coś dobrego i pozytywnego, coś
co zachęci ludzi do biegania.
To
tyle na dziś. Dla Dzień Dobry Zielona Góro pisała Rozbiegana Mama vel
Karola Michalczak. Dobranoc biegacze ;-)



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz